SW Fan-fic online: Rozdział - 5


   Herack Loor siedział w swojej chatce i czekał na Jedi, którzy mieli do niego przylecieć. Każdy, kto szukał informacji, kierował się do Heracka. Pracował on dawniej w Republikańskim Wywiadzie. Potem przeszedł na emeryturę, stwierdził, że ten fakt mu nie odpowiada i postanowił wrócić do fachu. Zrozumiale jest, że sprzedawanie informacji określanych jako "państwowe" jest delikatnie mówiąc nielegalne, wiec Loor postanowił zadekować się na jakiejś odludnej planecie, tak zwanym zadupiu. Stamtąd kierował swoja siatka szpiegowska i robił te "nielegalne" rzeczy. Powodziło mu się nieźle. Na tyle nieźle, że Związek Zawodowy Bothańskich Agentów (ZZBA) rozważał napisanie skargi na Loora do Senatu za "przejmowanie rynków zbytu" jak to określali. Sprawa jednakże przycichła. Niesamowite jak zlecenia zabójstwa paru ważnych osób ostudza zapal innych. Loora zawsze to fascynowało.
   Tak wiec czekał on na dwójkę Jedi, którzy pragną zarzegnać konflikt na planecie. Herack podał się za rebelianckiego szpiega, bo raczej nie móglł się przyznać kim naprawdę jest...
   Te rozmyślania przerwała mu myśl, że grozi mu niebezpieczeństwo. Może było to wynikiem długiej służby jako szpiega, może cos stuknęło za oknem, a może to przez ten wyjący alarm, który obwieszczał pojawienie się nieproszonych gości.
   "Eeech znowu..."-pomyślał Loor i zwrócił się do siedzącego obok siebie klona:
   - Poczekaj tu na nich. Zobaczymy kto to.
   - Dobrze.
   Podczas gdy Looor sadowił się w fotelu, Loor otworzy tajne drzwiczki i zszedł do podziemia. Kierował się w stronie swojego centrum operacyjnego, jak żartobliwie je nazywał. Wszedł do środka, usiadł na fotelu i spojrzał na ekrany.
   Do domku weszło dwóch jegomości z nowoczesnymi urządzeniami do zarzynania Nerfow. Nie mówiąc nawet "dzieńdobry" czy choćby "gin!" rzucili się na biednego klona... który odskoczył w bok, wyjął zza płaszcza cos co przypominało nowoczesne narzędzie rolnicze w miniaturze i z gracja sześćdziesięciolatka rzucił się na dwóch mężczyzn. Wynikła delikatna szamotanina w wyniku której stół krzesła i nawet kominek doznały poważnego uszczerbku. W końcu klon poległ. Udało mu się jednak poszerzyć uśmiech jednego z napastników i zwiększyć ilość szram drugiego. Po walce dwaj goście odpoczywali chwile, po czym podnieśli klona i wynieśli z chatki. Loor obserwował na drugim ekranie, jak pakują go do motorówki i odpływają.
   "Pewnie chcą przekonać szefa, że im się udało."-pomyślał Loor. To, że ZZBA wycofało pozew, nie znaczy, że nie próbowali go usunąć. Dlatego Loor odbył krótką podróż na Kamino i zaopatrzył się w wachlarz klonów. Tak na wszelki wypadek.
   Herack wiedział, że powinien wrócić na górę, jednak nie mógł się oprzeć zabawa w chowanego z dwoma Jedi, którzy właśnie weszli do chatki.
   Tak jak przypuszczał. Dość szybko znaleźli tajne przejście i ruszyli korytarzem.
   I akurat w tym momencie jacyś debile z rządu musieli wysadzić ich statek. I to nie z lasera. No bo po co? Za mało widowiskowe. Musieli użyć torpedy. Torpedy!! Na malej wysepce, przeciwko nieuzbrojonemu statkowi!! Toć to trzeba być... Loor nie dokończył swojego jakże ciekawego wywodu, ponieważ kawałek skały odpadł z sufitu i udeżył go w głowę...

Kirtan Loor


Valid HTML 4.01 Transitional Poprawny CSS!




National Aeronautics & Space Administration
Copyright 2002-2012 © by Darth Rumcajs. All rights reserved